Magister ekonomii, Dyrektor Handlowy w Zakładach Górniczo-Hutniczych „Bolesław” S.A i Hucie Cynku Miasteczo Śląskie, członek Lead and Zinc Committee przy London Metal Exchange.
Golden, hmmm... to już kawał czasu, i dalej się trzyma. I angielski, i ludzie. Najpierw sam się tam uczyłem, potem uczyłem innych, nieustannie szlifując język z nejtiwami w Galerii pod czujnym okiem Rafała. Teraz mój syn uczy się w Golden, wnuki też tam poślemy.
Dziękuję wszystkim Goldenowcom i specjalne pozdrowienia dla Pani Ani!!!
Magister socjologii, audytor społeczny.
… nie pamiętam, w którym to było podręczniku i kiedy żeśmy się tego nauczyli, ale mniej więcej szło to tak, że „English is used as lingua franca”. I chociaż ponad 20 lat temu nie bardzo rozumiałam co to znaczy, to dziś nie wyobrażam już sobie że mogłabym nie mówić po angielsku i że nie byłoby takiego miejsca i sytuacji, w której nie mogłabym się porozumieć po angielsku. Albo raczej w jakiejś licznej z jego odmian, z gramatyką i wymową zależną od pochodzenia rozmówcy.
Czytaj dalej
Doktor filologii angielskiej. Pracuje obecnie w Instytucie Kultur i Literatur Anglojęzycznych UŚ. W przeszłości wykładała na anglistyce w Wyższej Szkole Europejskiej w Krakowie i była członkiem zespołu badawczego w Global Centre of Advanced Studies (GCAS).
W Golden Gate, na zajęciach z Amerykanką Tiną (z prawdziwą Amerykanką - wtedy, w przaśnych latach dziewięćdziesiątych), w wieku chyba 14 lat, postanowiłam, że kiedyś będę znała angielski tak, jak znam polski. I że będę w tym języku pisać, myśleć i śnić.
Czytaj dalej
Arek obiecał przesłać swój krótki biogram jakiś czas temu. Cała społeczność Golden Gate czeka na niego z niecierpliwością :)
Do Golden Gate, mieszczącej się wtedy w nieco nadgryzionej zębem czasu kamieniczce przy ulicy Zamkowej, przyszedłem gdy lata zaczynały się w szekspirowskiej mowie od "nineteen". Potem następowało ninety-one albo ninety-two, nie wspomnę już niestety. Z pierwszych dni w szkole zapamiętałem tylko bardzo miłą panią w sekretariacie (chyba Ania) i przytulną salkę z balkonikiem, na który strach było wyjść oraz zabytkowy piec kaflowy pod ścianą, z przypiętymi do niego różnokolorowymi sentencjami, z czego z grubsza w pamięci została mi jedna: „Don’t think about the past – it’s gone. Don’t think about the present – I haven’t brought one”.
Czytaj dalej